sobota, 9 marca 2013

Avatar

Długo po premierze obejrzałem ten film. Praktycznie każdy ze znajomych już go widział tylko ja jakoś nie mogłem się zabrać za tego kolosa. Dobrze że niedawno puścili go w TV. Nie obejrzałem go wcześniej chyba dlatego że bałem się to zrobić w normalnej jakości to jest 2D. Z trailerów i teaserów doszedłem do wniosku że takie coś trzeba zobaczyć w 3D ale do kina nie poszedłem tak więc czekałem nie wiem na co. Mimo że film obejrzałem na zwykłym telewizorze, nie plazma, LCD czy nawet w jakości HD tylko normalny wielki, ciężki i stary telewizor a mimo to wizualnie obraz mnie zachwycił. Praktycznie największa zaleta filmu to właśnie kolory, efekty i w ogóle wizualna strona. Scenariusz jest rzeczywiście niczym Disney'owska Pocahontas jednak wszystko nadrabiają te piękne obrazy. Jest wszystko co potrzebne w amerykańskim filmie: negatywny bohater dla którego są najważniejsze pieniądze i rozkazy, naukowiec więżący jedynie w to co widzi, istoty mający silny związek z naturą, przemiana bohatera, miłość ponad podziałami itd. Widać że majątek jaki wydano na film poszedł głównie na efekty bo aktorach to zaoszczędzono. Po za Sigourney Weaver która lata świetności ma już za sobą reszta aktorów to jakaś czwarta liga. Fabuła jest naprawdę prosta jak to mówią niektórzy: jak budowa cepa. Nie ma żadnych zagadek ani nie domówień, wszystko mamy podane jak na tacy. Jednak powtórzę: obraz nadrabia. Uważam że jest to jeden z filmów który musi obejrzeć każdy i jak mój syn będzie już w odpowiednim wieku to usiądę obok niego i zobaczę go chętnie jeszcze raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz